sobota, 24 czerwca 2017

Od Juliett Cd Damon

Stanęłam przed chłopakiem i przyjrzałam się ranie na jego głowie. Niewielkie zadrapanie, taa...
Rozciął sobie całe czoło i twierdzi, że nic się nie stało.
- Chodź - wymamrotałam pomagając mu utrzymać równowagę na nogach. Naprawdę ostro przywalił o to drzewo.
- Dam sobie radę - uśmiechnął się i spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem. Po chwili zachwiał się i omal się nie przewrócił, ale na jego szczęście stałam tam ja.
- Idziemy do Plastra - pociągnęłam o za sobą, ten jednak dalej stał jak wryty w tym samym miejscu.
- Co to jest?
Serio? Pyta się co ( a raczej kto ) to jest plaster?
- Zobaczy czy wszystko z tobą w porządku. Albo ze mną idziesz albo cię tu zostawię i będę miała w głębokim poważaniu to, co się z tobą stanie. To jak?
- Zabrzmiało groźnie. - zaśmiał się, a ja poczułam, jak ze zdenerwowania zrobiło mi się gorąco - No już idę, nie piorunuj mnie tak wzrokiem.
Ruszyliśmy w stronę chaty Lydii, która o tej porze powinna tam być.
- Lydia? - zerknęłam do środka licząc, że wewnątrz zastanę dziewczynę.
-Jestem! - jej głos dobiegł zza ściany. Co ona tam do purwy robi? Świeżak zaraz zemdleje i powali mnie swoim cielskiem, a wtedy zamiast jednej ofiary będą dwie.
- Ruszaj się, świeżak przywalił o drzewo i mocno krwawi - uderzyłam pięścią o ścianę.
No cóż, trudno. Nie czekając dłużej na szanownego plastra podprowadziłam Damona do łóżka i pomogłam mu się na nim położyć.
- Umieram - jęknął wyciągając ręce przed siebie.
- Serio, ostro przydzwoniłeś o ten pień - westchnęłam ciężko.

Damon? Taa, trochę poczekałam xd Wybacz, że takie słabe, ale aktualnie mam bezwen xd

niedziela, 11 czerwca 2017

Od Damona cd Juliett

Przyjrzałem się uważnie dziewczynie po czym wzruszyłem ramionami. Nie wiem jak znalazł się tu koń ale cóż. Nie mi to rozkminiać...
- W sumie... skoro hodujecie tam zwierzęta... To czemu "Mordownia" a nie "Hodowla" czy coś... milej brzmi i nikt nie spróbuje się tam zabić...- stwierdziłem idąc za nią rozglądając się uważnie.
- Wiesz jeszcze nikt nie próbował się tam zabić- uśmiechnęła się
- Zawsze musi być ten pierwszy raz - zaśmiałem się
- To była jakaś sugestia? - spytała
- A miała to być sugestia? Bo wiesz mogę poszukać ochotnika - wzruszyłem ramionami robiąc przy tym minę niewiniątka.
- Znając życie prędzej się zgubisz - zachichotała
- Z grzeczności nie zaprzeczę - odparłem udając poważnego co mówiąc szczerze nie wyszło mi za dobrze... Juliett tylko się roześmiała i zaczęła oprowadzać mnie dalej. Mimo, iż było dużo do zapamiętania nie musiałem się skupiać na tym co ona mówiła. Taki tam wrodzony talent do zapamiętywania. Zacząłem zastanawiać się jak ja się nazywam. No bo hallo! Ja nawet nie pamiętam jak się nazywam a to nie wróży za dobrze. Cały czas podążałem za dziewczyną rozglądając się i zapamiętując charakterystyczne rzeczy dla danego miejsca... Tak się zamyśliłem, że nie zauważyłem drzewa co nagle wyrosło przed moją zacną osobą ... a może ono na serio tam nie stało? Z resztą... mało ważne. Ważne jest to, że zaryłem w owe drzewo. Z jękiem poleciałem na ziemię i dotknąłem czoła. Zerknąłem na palce i ponownie wydałem z siebie jęk. Na palcach zobaczyłem krew.
- Nic ci nie jest? - spytała Juliett podchodząc bliżej. Spojrzałem na nią i widząc jej minę mimo woli się uśmiechnąłem.
- Nic się nie stało... to tylko niewielkie zadrapanie... - odparłem wstając z ziemi

Juliett?
<Wybacz, że czekałaś ale byłam na wyjeździe :P >

sobota, 22 kwietnia 2017

Od Belli do Virginii

Czując zimny chłód, który z każdą sekundą narastał szczypiąc delikatnie moje policzki próbowałam jakoś ogrzać, chociażby swoje drobne zziębnięte dłonie chuchając w nie. Siedząc w jednym z rogów opierając się plecami o zimne kraty ostrożnie próbowałam zdobyć zaufanie zwierzęcia, które od razu zaczęło się ocierać pyskiem o moje ramię domagając się uwagi. Nie wiem czemu, ale zdawało mi się, że już kiedyś widziałam te same brązowe oczyska wpatrujące się we mnie z najwiarygodniejszym zaufaniem, ale to był tylko ułamek całej układanki znajdującej się w mojej głowie pełnej najróżniejszych sekretów do których, ja sama nie mam dostępu.
Nagle winda się zatrzymała - mogłam usłyszeć czyiś głos, a odnośne stuknięcie czymś mogło oznaczać tylko jedno. Górna metalowa część windy, przypominająca dwie ogromne klapy, została otwarta przez kogoś ukazując bezchmurne błękitne niebo. Wschodzące słońce oświetlało płynnym kolorem najróżniejszych odcieni złotego koloru wnętrze windy rzucając w niektórych miejscach cienie. Zaciągnęłam się świeżym powietrzem nierówno wypuszczając je następnie przez usta próbując się trochę uspokoić - serce waliło mi tak szybko, że mogłam dosłownie słyszeć jego kolejne bicie. Nie czując już przy sobie tej miękkiej, jak i gęstej sierści zaczęłam się rozglądać aż napotkałam intensywnie niebieskie tęczówki osoby, przy której stał już czworonóg ostrożnie zapoznając się z nią. Ta tylko spojrzała się na niego pozwalając sobie bez żadnych wątpliwości podrapać go za uchem. Seth, z zadowoleniem znów wrócił do mnie szturchając mnie w ramię swoim nadzwyczajnym czarno-różowym nosem. Delikatnie przejechałam dłonią po jego złocistej sierści.
-Jestem Robin.- usłyszałam kobiecy głos najwidoczniej mówiący do mnie.- Potrzebujesz jeszcze chwili?- zapytała się lustrując mnie swoim ciekawskim wzrokiem.
-Nie, dam jakoś radę.- odpowiedziałam próbując zrozumieć chociażby cokolwiek z tej kto sytuacji co by mi powaliło na dalsze analizy.- Bella, Bella Lodge.- dodałam po chwili przedstawiając się z lekkim uśmiechem na ustach który zszedł z mojej twarzy na samą myśl, że jedynie co mi pozostało z przeszłości to moje imię, nazwisko i czworonóg. Z niewielką pomocą wydostałam się z tej windy a wraz ze mną Seth, który od razu zaczął obskakiwać dziewczynę dookoła radośnie merdając swoim ogonem. Rozglądając się dookoła nie mogłam zrozumieć dosłownie niczego - wysokie kamienne ściany otaczały nas a tylko z jednej strony było tak jakby wyjście. Nie wiem czemu ale nagle zaczęło mi się kręcić w głowie, może było to spowodowane przez klimat jaki tutaj panował - słońce dosłownie raziło moje nieprzyzwyczajone oczy do takiego światła, cóż nie ma co się dziwić jak przebywałam nie wiadomo ile długo w ciemnościach, a ciepło pogarszało jedynie tą sprawę powodując że robi mi się co raz słabiej.

~**~

-Nie rozumiem.- szepnęłam dość cicho, praktycznie sama do siebie, wpatrując się w drewniany sufit który nadzwyczajnie wydawał mi się dość ciekawy niż kiedykolwiek.
-Kiedyś zrozumiesz jak my wszyscy.- odpowiedziała tak jakby dając znać, że tak naprawdę nikt nie wie dlaczego tutaj się znajdujemy, chodząc po pomieszczeniu powodując, że podłoga trzeszczała złowieszcze co kolejny krok. Nie odpowiedziałam, leżałam jedynie na łóżku próbując jakoś poukładać wszystko w mojej głowie tak abym mogła chociażby zrozumieć jeden szczegół, który wyjaśnić mi próbowała brunetka. Nic nie miało jakiegokolwiek sensu przynajmniej teraz, mogłam tylko mieć nadzieje że z czasem może coś zrozumiem.
-Muszę jeszcze tutaj leżeć?- zapytałam się spoglądając na niebieskooką która stała przy oknie uważnie przyglądając się wszystkim na zewnątrz.- Niepotrzebnie tutaj leżę, czuję się już lepiej.- dokończyłam stanowczo aby przekonać swoimi słowami Robin.
-Sama słyszałaś co mówił lekarz.- odpowiedziała tak jakby dając mi znać że nic z tego.
Cicho westchnęłam, może i zemdlałam ale to i nie powód aby leżeć tutaj pół dnia marnując cenny czas na dodatek byłam zbyt ciekawa jak wszystko tutaj funkcjonuje, i czy jest jakieś wyjście z tego oto miejsca w którym się znajdowałam.

<Virginia? sama mam okropny brak weny więc :c>

piątek, 21 kwietnia 2017

Od Virginii do Belli

Kolejny dzień dostawy i dotrze do nas kolejny Njubi. Na początku drażnił mnie napływ świeżego mięsa, ale z czasem zaczęłam dostrzegać, że ma to sens. Żeby wszystko funkcjonowało jak należy do Strefy musieli przybywać nowi ludzie, napędzając miejscową gospodarkę. Spojrzenie dość przedmiotowe, ale zazwyczaj się sprawdzało. Jeśli każdy znał swoje miejsce i zależny od niego obowiązek, wszystko funkcjonowało jak należy.
- Robin! - przewróciłam oczami na widok Alexandra, który biegł w moją stronę ze swoją rozwianą czupryną.
- Czyżbyś znowu coś znalazł? - burknęłam niezbyt grzecznie, schylając się, żeby z mniejszym trudem zawiązać sznurówki ciemnych adidasów. Kiedy się podniosłam, zauważyłam, że chłopak przygląda mi się z uśmiechem.
- Nic nowego - potrząsnął szybko głową, łapiąc mnie za rękę, którą szybko mu wyrwałam.
- Idź sobie macaj inne Streferki - moje prychnięcie tylko go rozbawiło.
- Może później - mruknął i już miał dodać coś jeszcze, ale rozległ się ostry dźwięk syreny, sygnalizujący dotarcie Pudła, a wraz z nim Świeżaka. Odgłos był okropny, a w połączeniu ze skrzypieniem zardzewiałych mechanizmów sprawiał, że na samą myśl o nim zaczynała boleć mnie głowa. Spojrzałam na bruneta i niemal w tej samej chwili rzuciliśmy się w stronę windy towarowej, która właśnie zrównała się z poziomem podłoża Strefy. Jak miałam w zwyczaju, przepchałam się przez tłum ludzi, tłoczących się wokół Pudła i po otwarciu klapy przyjrzałam się siedzącej w rogu dziewczynie. A dokładniej dziewczynie i psu, dużemu owczarkopodobnemu stworzeniu, które tuliło się do Njubi.
Z niewielką pomocą Alexandra, zeskoczyłam do środka, ostrożnie podchodząc do brunetki i jej zwierzaka. Nie wyglądał na groźnego, ale nauczyłam się mieć szacunek do czworonogów.
- Cześć, wszystko w porządku? - przechyliłam głowę, lustrując wzrokiem jej osobę. Pies po chwili wahania podszedł do mnie, z ciekawością obwąchując moje spodnie, dlatego podrapałam go za uchem.
Skinęła głową, wciąż oszołomiona po jeździe.
- Jestem Robin - uśmiechnęłam się, czując nagły przypływ sympatii do właścicielki psiaka. - Potrzebujesz jeszcze chwili?

Bella? Nie zabij mnie, przepraszam, że tylko tyle ;d

czwartek, 20 kwietnia 2017

Od Virginii do Alexandra

- Mnie się nie dotyka - prychnęłam z wyraźną irytacją, mierząc wzrokiem nowo przybyłego. Na pierwszy rzut oka wydawał się być idealnym kandydatem na zwiadowcę, ale głupio byłoby od razu zaoferować mu najlepszą posadkę. Najpierw przemęczymy go przez wszystkie. Kolejne zdanie powiedziałam ciszej, ale tak by Alexander je usłyszał. - Cholerni Njubi.
- Njubi to nowy tak? - połapał się, a mnie pozostało tylko skinąć głową, żeby zaspokoić jego ciekawość. Błagam, zaraz zawołam kogoś, żeby się nim zajął. Jeszcze nigdy nie byłam niezadowolona ze świeżaka, sam jego widok sprawiał, że miałam ochotę komuś przywalić.
W dodatku prześladowało mnie przeświadczenie, że znam tego bruneta. Te piwne, głębokie oczy i iskrzące w nich rozbawienie i ten wyraz spokoju na jego twarzy.
Alex najwyraźniej zauważył, że się w niego wpatruję i odchrząknął znacząco. Na jego ustach błądził półuśmiech.
- No więc tak - wzięłam głęboki oddech, splatając przed sobą dłonie i odwracając się w stronę bruneta. - Idź do kuchni coś zjeść, przyjechałeś dość późno i nie dam rady cię oprowadzić.
Uniósł brew, rozglądając się dookoła.
- Kuchnia, kuchnia, kuchnia... - mruczał, patrząc na mnie bezradnie.
Westchnęłam.
- Chodź za mną - pociągnęłam go za rękę, nie siląc się na jakąkolwiek delikatność, acz chłopak nie wyglądał, jakby coś go bolało. Kierując się w stronę zabudowań tworzących Bazę, rozglądałam się dookoła, obserwując Streferów wyciągających zaopatrzenie z Pudła. Kilka osób zanosiło jedzenie do kuchni, inni znosili ubrania do kwater. Każdy znał swoje zadanie i to najbardziej rzucało się w oczy.
Znalazłszy się w pomieszczeniu jadalnianym, ruszyłam w stronę lodówki, by pod nieobecność Mallory, wyciągnąć stamtąd żywność. Cóż, zawsze zostawiała co nieco, doskonale wiedząc, że i tak zniknie. Jednak za każdym razem uznawała za stosowne wyżyć się na Bogu ducha winnym przechodzącym Streferze.
- Wolisz sałatkę ziemniaczaną czy kiełbasę z cebulą? - obróciłam się w stronę chłopaka, siedzącego przy jednym ze stołów.
- Sałatka - odpowiedział niemal bez wahania, dlatego nałożywszy porcję na talerz, podałam mu naczynie. Sama również skusiłam się na zapiekankę, skubiąc ją bezmyślnie. - Skoro i tak siedzimy, trochę ci opowiem. Te mury z dziurami to Labirynt. Otacza całą Strefę, czyli to wielkie pole na którym jesteśmy. Wrota - wskazałam na wolną przestrzeń - zamykają się co noc, chroniąc nas przed wszystkim upiornościami tejże plątaniny korytarzy. Głównie chodzi mi o Buldożerców, ale kto wie co jeszcze tam siedzi. Ale mimo pory nigdy pod żadnym pozorem nie wchodź do środka.

Alexander? Wybacz, że tak krótko.

środa, 19 kwietnia 2017

"You have nowhere to go, abandon all hope You have nowhere to hide from the monster inside I know my demons all too well Nothin' left to do but fight like hell"

wizerunku użyczyła Effy Stonem

Imię: Jej imię nadane przez rodziców stanowi dla niej sekret, tak jak i samo nazwisko. Wykłócanie się jednak z jednym z pracowników DRESZCZ'u spowodowało, że całkowicie przez przypadek nazwał ją Riley. Potem dopowiedziano zmyślone nazwisko, jakim jest Loftwood. Tak więc powitajny Riley Loftwood! 
Pseudonim: Większość znanych jej osób używa jej prawdziwego imienia, może dla tego iż nie bardzo widzi jej się skracanie tak krótkiego słowa. A jednak ktoś wpadł na pomysł, by zwracać się do niej Rei.
Płeć: zdecydowanie kobieta 
Data urodzenia: 6.03.2210 (19 lat)
Pochodzenie: Pochodzi z Meksyku, z miasta objętego niemiłą sławą.
Relacje: 
Kendall Loftwood - Matka Riley, w sumie sama nie wie dla czego matka ją tu wysłała. Może zwyczajnie chciała się jej pozbyć?
Lennon Loftwood - Ojciec, który był dla niej jak i ojciec, oraz matka. Zajmował się nią jak najlepiej, dawał jej miłość. Od momentu kłótni z nim, już więcej go nie zobaczyła. 
Logan Frerrei - Jest osobą, która była ważna w jej życiu. Osoba, która ją pokochała a następnie zniknęła za pośrednictwem DRESZCZ'u. Jedyne co po nim pozostało, to mały wisiorek z sercem.
Głos: Fleurie
Aparycja: Rei należy do osób o niskim wzroście, ma coś koło 1.67 cm. Często mówiono jej, że jest niska ale "niebezpieczna" co wprawiało ją w śmiech ze względu na jedną, małą sprzeczność w odczuwanie przez nią emocji. Odziedziczyła wzrost po mamie, tak jak i długie, ciemno brązowe włosy. W dotyku zawsze są miękkie i grube, co czasem jest prawdziwym utrapieniem. Wspominając sobie jej twarz, mogłaby rzec że są wręcz bliźniaczkami, różniącymi się poglądami i ogólnym charakterem. Lekko zadarty nos i średnie usta wpasowują się w jej bladą skórę i czerwone poliki. Ale coś po ojcu jej zostało, a są to oczy. Gdyby tak się przyjrzeć, przypominają morskie fale. Ta niebieska głębia wręcz przyciąga wzrok, a białe prześwity i niegasnące iskierki sprawiają wrażenie jakby miały zabić swoją urodą i tajemniczością. Jej zęby są białe, i proste, często ujawniają się przy szerokim uśmiechu.
Szczerze mówiąc, nigdy nie zaliczała się do przesadnie chudych modelek, ale uważa że jest w sam raz. A przynajmniej tak wmawia i sobie i innym, a tak na prawdę boi się reakcji innych gdy założy kostium kąpielowy bądź jakiś krótki top. Zawsze mówiono jej, że ma idealne ciało...jednak dla niej było inaczej. Posiada na nim kilka ozdób, w postaci małej wielkości tatuaży, a także kilka blizn z przeszłości. 
Charakter: Riley uchodzi za "ducha". To jej określenie, gdyż potrafi poruszać się bezszelestnie, cicho, oraz znikać w mgnieniu oka. Należy do samotników, którzy chcą robić wszystko po swojemu. Jednak obdarzona jest także bezpośredniością, która pomaga jej w kontaktach z ludźmi, którym jasno mówi czego oczekuje, jeśli ma pracować z kimś, choć nie ukrywa że woli skupiać się w samotności i spokoju. Zorganizowana z niej osoba, która stara się wkładać całe swoje serce w to, co robi. Można powiedzieć że ma swoje pasje, a czasem nawet zachowuje się jak dziecko. Usprawiedliwia się jednak tym, że w tym całym labiryncie czasem trzeba odreagować. Tutaj poznajemy jej zmienność. Z cichej istoty jaką jest, potrafi zmienić się w znakomitego komika. Umie się bawić, oraz cieszyć z małych rzeczy. Zaskoczyć cię? nie jest marzycielką, a realistką. Zna podłość świata i stara się myśleć trzeźwo i racjonalnie. Przy poznaniu się, często ludzie zrażają się po pierwszym zdaniu wypowiedzianym w ich kierunku. Brunetka uważa że nikt nie jest jej potrzebny do szczęścia, dla tego stara się spławić każdego kto choć tylko się zbliży. A z drugiej strony, czasem sama potrafi podejść i zagadać, umie być nawet miła! Więc jej nastawienie zależy już od humoru. Często z jej uczuciami są problemy, gdyż mimo iż na zewnątrz jest twarda, nieugięta i wydaje się pozbawiona uczuć, w środku wszystko strasznie przeżywa. Stara się jak może, by nie wyszło to na światło dzienne, jednak tylko przy nieznajomych...lub tych, do których nie ma zaufania. Jesteś z nią blisko? chętnie wypłacze ci się w ramiona. Mimo jej dziwnego charakteru, da się z nią dogadać, ale najpierw trzeba się do niej przyzwyczaić, oraz do jej...czasem dziwnych przemyśleń, pomysłów.
Umiejętności: Jej najmocniejszą stroną jest stoicka cierpliwość. Potrafi godzinami siedzieć w ciszy, bez najmniejszego ruchu, co pozwala jej pozostawać niezauważoną. Panika nie leży w jej naturze, ale gdy trzeba, potrafi szybko biegać mimo niskiego wzrostu. Potrafi też umiejętnie posługiwać się wszelkimi rodzajami bronią, oraz ma dobry cela, co pozwala jej szybko wyeliminować przeciwnika czy też odwrócić jego uwagę. 
Orientacja: ---
Partner: Miała...boi się, że następna miłość także zostanie jej odebrana.
Historia: Pamięta tylko prześwity, jednak te które są w jej głowie zupełnie jej wystarczają.
Ciekawostki: 
*Zna po trochu kilka języków, wyuczonych przez wymagającą matkę, gdyż uznała że jej dziecko musi umieć dogadać się z innymi ludźmi, niekoniecznie mówiących po angielsku czy polsku. 
*Zna się na broniach, a widząc przed oczyma mundur wojskowy, oraz czarną APM50 Co2, kmini że to z wojsko nauczyło ją posługiwania się bronią, maskowaniem oraz wyćwiczyło u niej celność.
*Jej odruchem przy denerwowaniu się, jest przygryzanie wewnętrznej części policzków.
*Posiada psa. Jest to spory, czarny noc wilczur o także ciemnych oczach.
*Panicznie boi się dużych głębokości. Widok ciemnej, czarnej głębi wywołuje u niej panikę. 
Inne zdjęcia: --
Sterujący/Kontakt: Howrse- LovePinto / Doggi- FollowMyDemons

niedziela, 16 kwietnia 2017

Wesołych Świąt!

Składamy Wam najlepsze życzenia z okazji Świąt Wielkanocnych! 🐣 Smacznego jajka, dużo prezentów od Zajączka 🐰, przemokniętego poniedziałku oraz hektolitrów weny!❤️

~życzą Alex i Robin ^^