Przyjrzałem się uważnie dziewczynie po czym wzruszyłem ramionami. Nie wiem jak znalazł się tu koń ale cóż. Nie mi to rozkminiać...
- W sumie... skoro hodujecie tam zwierzęta... To czemu "Mordownia" a nie "Hodowla" czy coś... milej brzmi i nikt nie spróbuje się tam zabić...- stwierdziłem idąc za nią rozglądając się uważnie.
- Wiesz jeszcze nikt nie próbował się tam zabić- uśmiechnęła się
- Zawsze musi być ten pierwszy raz - zaśmiałem się
- To była jakaś sugestia? - spytała
- A miała to być sugestia? Bo wiesz mogę poszukać ochotnika - wzruszyłem ramionami robiąc przy tym minę niewiniątka.
- Znając życie prędzej się zgubisz - zachichotała
- Z grzeczności nie zaprzeczę - odparłem udając poważnego co mówiąc szczerze nie wyszło mi za dobrze... Juliett tylko się roześmiała i zaczęła oprowadzać mnie dalej. Mimo, iż było dużo do zapamiętania nie musiałem się skupiać na tym co ona mówiła. Taki tam wrodzony talent do zapamiętywania. Zacząłem zastanawiać się jak ja się nazywam. No bo hallo! Ja nawet nie pamiętam jak się nazywam a to nie wróży za dobrze. Cały czas podążałem za dziewczyną rozglądając się i zapamiętując charakterystyczne rzeczy dla danego miejsca... Tak się zamyśliłem, że nie zauważyłem drzewa co nagle wyrosło przed moją zacną osobą ... a może ono na serio tam nie stało? Z resztą... mało ważne. Ważne jest to, że zaryłem w owe drzewo. Z jękiem poleciałem na ziemię i dotknąłem czoła. Zerknąłem na palce i ponownie wydałem z siebie jęk. Na palcach zobaczyłem krew.
- Nic ci nie jest? - spytała Juliett podchodząc bliżej. Spojrzałem na nią i widząc jej minę mimo woli się uśmiechnąłem.
- Nic się nie stało... to tylko niewielkie zadrapanie... - odparłem wstając z ziemi
Juliett?
<Wybacz, że czekałaś ale byłam na wyjeździe :P >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz