Leżałam z zamkniętymi oczami na... jakimś chłodnym podłożu. Moje uszy wypełniał miarowy huk oraz odgłosy zwierząt. Ostrożnie otworzyłam oczy i... praktycznie nic się nie zmieniło. Dalej nie widziałam nic prócz mroku co mnie otaczał. Ostrożnie usiadłam i wzięłam głęboki oddech po czym zaczęłam analizować fakty.
Znalazłam się w jakimś czymś. Sądząc po tym, że się poruszało najprawdopodobniej winda. Brak światła uniemożliwiał mi oceny wielkości windy ani co dokładniej było wokół. Ostrożnie wstałam i wybadałam ściany owej klitki w której się znalazłam. Była niewielka a sądząc po chłodzie ścian najpewniej metalowa. Znalazłam kąt i usiadłam w nim przymykając oczy. Odgłosy zwierząt nieco rozpraszały ale da się wytrzymać. Próbowałam sobie przypomnieć jak się tu znalazłam. Nic... dosłownie pustka w głowie. Nie pamiętałam nawet kim jestem ani gdzie jadę. Obawiałam się tego co mnie czeka. Nagle winda się zatrzymała. Otworzyłam szeroko oczy i zaczęłam wypatrywać Nieznanego. Przez szparę w suficie przebijały się promienie słoneczne. Odruchowo spięłam się i skuliłam w kącie gdy na zewnątrz usłyszałam głosy.
Ludzie... ludzie to zło... tylko... Dlaczego? Nie wiem, nie pamiętam. Jedyne co wiem, że nie wolno im ufać. Przygryzłam nerwowo wargę i przymknęłam oczy gdy ktoś otworzył wejście czy tam wyjście do mojego "więzienia".
- To dziewczyna! - usłyszałam czyjś głos. Z pod przymkniętych powiek próbowałam coś dojrzeć jednak promienie słońca padające na twarz skutecznie mi to utrudniały. Wzrok przyzwyczaił się już do światła więc zaczęłam przyglądać się owemu ktosiowi. Był to przedstawiciel płci męskiej. Wiek trudny do określenia... w sumie zawsze miałam z tym problemy... Owy ktoś zeskoczył do pudła i zbliżył się do mnie.
- Hej. Jak się czujesz? - spytał. Cała momentalnie się naprężyłam i szybkim skokiem wydostałam się na zewnątrz, gdzie jak się okazało trafiłam z deszczu pod rynnę. Więcej ludzi... i wszyscy wpatrzeni w moją osobę. Rozejrzałam się i szybko dostrzegłam wyłom w okręgu innych. Wystrzeliłam jak z bicza w tamtym kierunku. Zwinnym unikiem ominęłam osobę, która chciała mnie złapać i pognałam szaleńczym sprintem przed siebie. Przede mną zaczął rosnąć las, do którego z wielką radością się zbliżałam. Za mną słyszałam krzyki i nawoływania, jednak nie zwracałam na to uwagi. Chciałam po prostu być sama... Jak najdalej od innych. Zaczęłam opadać z sił. Oddech miałam przyśpieszony i nierównomierny. Czułam że zwalniam, jednak nie mogłam dopuścić. Nie mogli mnie złapać... Nie mogli... Ostatnim zrywem przyśpieszyłam i dopadłam lini drzew. Zerknęłam przez ramię. Byli blisko jednak teraz to ja miałam przewagę - kryjówki... Przebiegłam jeszcze parę metrów i dopadłam drzewo. Szybko, drżąc cała zaczęłam się wspinać po jego gałęziach. Przysiadłam na jednej z wyższych i z urywanym oddechem spojrzałam w dół. Oni wciąż mnie wołali... wciąż szukali... Ale po co? Tego nie wiedziałam. I nie chciałam wiedzieć... Próbowałam uspokoić oddech, co z trudem mi się udawało. W dole zaczęłam dostrzegać sylwetki innych... Oby nikt nie spojrzał w górę.
- O co im chodzi... - szepnęłam cicho obserwując ich.
Ktoś? Coś? Tylko się nie pchać XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz