Cichy i miarowy dźwięk przedarł się do mojego umysłu. Leżałem na podłodze w jakimś dziwnym pomieszczeniu. Otworzyłem oczy, ale nic się nie zmieniło. Dalej ciemność... Usiadłem i rozejrzałem się. Co prawda nie widziałem nic, jednak uszy wychwyciły ciche odgłosy zwierząt. Zastanowiłem się chwilę nad swoja sytuacją. Jest w cholerę ciemno, nie wiem gdzie jestem ani nic nie pamiętam...
-Ej dobra! To nie jest zabawne! Skończcie śmieszkować i uwolnijcie mnie- krzyknąłem sam nie wiedząc czy ktoś to usłyszy... Czy to na serio jest żart czy tym razem to coś innego. Zakląłem szpetnie pod nosem i wstałem. Byłem w czymś na stylu pudła... mała, dość ciasna przestrzeń a ja w środku... Zajebiście... Lepiej być nie mogło... Westchnąłem tylko i próbowałem sobie cokolwiek przypomnieć... Imię...wiek... albo najlepiej osobę, która mnie tu wsadziła bym mógł się potem zemścić... Ale nic z tych rzeczy. No bo po co mój mózg miałby pamiętać takie rzeczy?! Zirytowany kopnąłem w jakieś pudło i natychmiast tego pożałowałem. Promienisty ból rozlał się po mojej stopie powodując jej drętwienie. Przysiadłem i zacząłem rozmasowywać bolącą część ciała. Złość i irytacja tylko mi szkodzą... Nagle pudło zatrzymało się a sufit... który okazał się być czymś na wzór drzwi otworzyły się zalewając pomieszczenie falą światła.
- Kurna razi...- syknąłem zasłaniając oczy ręką.
- A czegoś się spodziewał po słońcu? - usłyszałem czyjś rozbawiony głos.
- Może tego, że da mi okulary przeciwsłoneczne i nie spali mi oczu? - mruknąłem próbując dojść do siebie po tym gwałtownym oślepieniu.
- Za pięknie by było... Ten kto nas tu wsadził nas nie lubi i utrudnia nam wszystko - odparł inny głos, tym razem kobiecy.
- Dlatego posłał mnie. By moja zajebistość wam pomogła - zaśmiałem się
Ktosiu? Opisz... Nie zmuszaj mnie do pisania ze sobą ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz