- Jak ty mogłeś biegać z taką raną?! - wrzasnęła tak, że usłyszeli ją chyba wszyscy Streferzy.
Podczas ostatniego zwiadu mieliśmy małe problemy. Zostaliśmy tam zbyt długo i zostaliśmy zmuszeni do szybkiej ucieczki, która w moim przypadku skończyła się całą masą zadrapań, a podczas przebiegania przez wejście, najzwyczajniej w świecie się potknąłem i.. można powiedzieć, że nadziałem na jedną z gałęzi, leżących w pobliżu.
- Nic mi nie jest. - Wywróciłem oczami. - Skoro chcemy stąd wyjść, nie możemy tracić czasu.
- Twoje zdrowie jest ważniejsze - burknęła - mamy co jeść, mamy co pić, mamy lekarstwa. Naprawdę aż tak ci tu źle, że ucieczka jest ważniejsza od zdrowia?
- Tak.
Krótko i konkretnie. Wiedziałem, że Lydii się to nie spodoba, jednak jako moja siostra powinna potrafić mnie zrozumieć.
W pewnej chwili schyliła się i podniosła z ziemi patyk, by zaraz cisnąć nim w moją stronę.
- Ej, a to za co? - zaśmiałem się, unikając go w ostatniej chwili.
- Nie denerwuj mnie lepiej! - krzyknęła rozglądając się za kolejną bronią.
Gdy tylko jej wzrok spoczął na niewielkim kamieniu, a ja doszedłem do wniosku, że w tym stanie jest zdolna do wszystkiego, wybrałem wygodną formę ucieczki. Już po kilku krokach zauważyłem, że zaczyna mnie gonić, a w jej ręce spoczywa mała skałka.
- Wylaksuj Lydia! - zawołałem, co chwila odwracając się w jej stronę.
Odwracałem się, mając nadzieję, że w końcu zaprzestanie swojej gonitwy, jednak nie wyglądała tak, żeby miała ochotę to zrobić.
- James, uważaj! - krzyknęła, jednak, gdy spojrzałem przed siebie było już za późno.
Wpadłem na kogoś i w jednej chwili oboje wylądowaliśmy na twardej ziemi. Nie byłem w stanie od razu rozpoznać kto to, jednak wściekłe spojrzenie i ton głosu uświadomił mi, że mam właśnie do czynienia z Marie.
- To twoje hobby, co? Powalanie innych? - Spytała, a jej głos wręcz ociekał gniewem.
Podniosłem się czym prędzej i pomogłem dziewczynie wstać, zadowolony, że chociaż Lydia przestała mnie gonić. Uśmiechnąłem się szeroko do dziewczyny.
- Witaj Marie, jak ci mija dzień?
- Był cudowny, dopóki ktoś nie postanowił mnie staranować - burknęła.
- Wybacz, to wszystko wina mojej idiotycznej siostry - zaakcentowałem głośno trzy ostatnie wyrazy, mając nadzieję, że ta mnie usłyszy.
- Uważaj - mruknęła pod nosem Marie.
- Co? - Zmarszczyłem brwi i po chwili zrozumiałem, a raczej poczułem, na co miałem uważać.
A jednak rzuciła ten kamień!
Złapałem za bolące miejsce na ramieniu, delikatnie je pocierając, co zmniejszyło nieprzyjemne uczucie.
- No cóż.. dziękuję za ostrzeżenie, skarbie.
- James, nie pozwalaj sobie za dużo - rzuciła i już chciała iść dalej, jednak złapałem ją za rękę, uniemożliwiając dalszy ruch.
- No przestań, tylko się na mnie nie obrażaj - jęknąłem, na co Marie wywróciła oczami i wyrwała rękę z mojego uścisku.
- Pozwól mi nacieszyć się resztą tego jakże pięknego dnia.
- Ogay, a co masz w planach robić?
- Przejść się. - Wzruszyła ramionami
- Ogay, w takim razie możemy przejść się razem. - Uśmiechnąłem się.
Dziewczyna wzięła głęboki wdech i zacisnęła wargi, jakby chcąc powstrzymać się przed powiedzeniem, bądź zrobieniem mi czegoś, po czym zrezygnowana kiwnęła głową.
- Tylko najlepiej unikać mojej siostry - powiedziałem, rozglądając się uważnie. Miałem nadzieję, że poszła już do siebie i skończy mnie męczyć. Jest nadopiekuńcza wobec mnie, a przecież to ja jestem bratem i powinienem taki być. Zachowuje się jak matka, którą nawet nie wiem, czy jeszcze mamy, dlatego chcę stąd wyjść i nie mam zamiaru odpuścić.
Chcę znaleźć rodzinę, przyjaciół.. swoją przeszłość, o której kompletnie nie mam pojęcia. Ciężko jest żyć z pewną odmianą amnezji, bo chyba można tak to nazwać. Nie wiem kim byłem, gdzie mieszkałem, co robiłem, jak miałem na nazwisko, cudem udało mi się przypomnieć chociaż imię i fakt, że mam siostrę. To było cholernie przytłaczające, jednak motywowało mnie do szukania rozwiązań i wydostania się z tego gówna.
Marie obrzuciła mnie obojętnym uśmiechem i ruszyła przed siebie. Bez zastanowienia ruszyłem za nią, jednak silny i promieniujący na całą nogę ból, uniemożliwił mi dalszy ruch. Spojrzałem na opatrunek, który dzień wcześniej założyła mi Lydia i zauważyłem, że zmienił kolor z białego na ciemnoczerwony.
- Chyba muszę iść do plastra - mruknąłem pod nosem, po czym uśmiechnąłem się szeroko - Poczekasz na mnie, czy będę musiał cię gonić?
Marie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz